środa, 3 czerwca 2009

Lulek czarny


Światłe umysły z dziedziny, której patronuje Teofrast ochrzciły Lulka fachowym terminem Hyoscyamus niger. Owa drobna roślinka nie zniewala pięknym bukietem kwiecia ani tym bardziej swym aromatem. Na pierwszy rzut oka wydaje się zdecydowanym faworytem w kategorii miss przeciętności. Pierwszy raz natknąłem się nań na IV bądź V roku studiów. Spotkanie miało miejsce w podręczniku botaniki, pomagałem ówczas serdecznemu przyjacielowi w przygotowaniach do egzaminu z zakresu diagnozowania i usuwania toksyn z organizmu. W pamięć zapadła mi wyżej wymieniona nazwa z powodu niezwykle błahego ... rozbawiła mnie do łez. Drugie spotkanie miało miejsce wczoraj podczas rutynowego spaceru w Parku Szczytnickiem. Wschodnia niepielęgnowana polana okraszona tuzinem ławek była szczelnie zakrzaczona dziką florą w tym Lulkiem. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdy by nie wyjątkowe właściwości rośliny. L-hioscyjamina i L-skopolamina występujące w korzeniu porażają ośrodkowy układ nerwowy, z wpływem na korę mózgową, międzymózgowie i rdzeń przedłużony. Skutki to wielomówność, nasilenie stanów pobudzenia aż do napadów szału, wzrost ciśnienia tętniczego krwi, szerokie i sztywne źrenice, podwyższona temperatura ciała i nierzadko przy dużej dawce trucizny śmierć. Większość dziko rosnących roślin zawiera substancje mniej lub bardziej szkodzące człowiekowi, Lulek wyróżnia się na ich tle jedynie tym że jest szeroko opisywany w podręcznikach medycyny sądowej. Zasuszony i sproszkowany korzeń Hyoscyamus niger jest bezsmakową i praktycznie niewykrywalną trucizną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz