środa, 27 maja 2009

Miejsce w którym śmierć pomaga żywym


Prosektorium, wielka zamrażalka, w której leżakują ludzkie szczątki niczym mrożonki Hortexu. Wokół tego miejsca urosła spora pula miejskich legend. Poczynając od tych najbardziej banalnych sugerujących serie cyklicznych nawiedzeń przez duchy zmarłych do tych, że chirurdzy plastyczni ćwiczą fechtunek skalpela na bezbronnych zwłokach a kończąc na absurdalnych, zapewniających, że pracownicy owego przybytku zdradzają przejawy kanibalizmu a w przerwach między posiłkami próbują pokonać stężenie pośmiertne i stworzyć zombie. Te mity wyrosły w piekarniku po uprzednim włożeniu doń papki pop kultury składającej się na idiotyczne seriale typu zaklinacz dusz, pogromcy duchów i zmierzch. Pokolenie młodzieży za kilka lat będzie generacją odbiologicznionych wrażliwców mdlejących przy pobieraniu krwi, histerycznie wrzeszczących na bardziej krwistych seansach i podejrzewających istnienie wampirów. Dlatego jestem gotów wyjść ze śmiałą tezą, że wiedza historyczna jest poparta wycieczką do Biskupina bądź na Wawel, tak biologia powinna być uwieńczona odwiedzinami w kostnicy. Służyłoby to oswajaniu dzieci z biologiczną stroną naszej natury i zapobiegłoby ich mutacji w wydelikacone istoty dostające spazmatycznych drgawek na widok ofiary tragicznego wypadku tramwajowego. Homo sum et nil humanum a me alienum esse puto.

poniedziałek, 18 maja 2009

Co siedzi w trzewiach kanibala ?


Kanibalistyczne praktyki od zawsze były drzazgą wbitą głęboko pod paznokieć etyków. Ból wywołany tą niewygodną tematyką spowodował mały rozłam w jednolitej niegdyś grupie prawych i dobrodusznych smakoszy moralności (oni sami lubią myśleć tak o sobie, ja odbieram ich jako upośledzonych uczonych roztrząsających utopijne kwestie) Wracając do sporu wywołanego nawykami żywieniowymi, okazało się że zdecydowana większość zacnych mężów postanowiła kanibalizm potępić i nie wdawać się w dalsze dyskusje na które nalegali sympatycy owej materii. Żarliwie interesowała ich historia wyżej wspomnianego zjawiska, domagali się badań czy spożywanie ludziny jest zdrowe i smaczne i zadawali elementarne pytania jakim prawem hodujemy i pożeramy zwierzęta, istoty świadome odczuwające ból a nawet miłość do ludzkich właścicieli i czemu niektórzy uważają mistrzów kuchni za artystów a nie morderców rzeźbiących w truchle. Etycy pomyśleli chwile nad tymi zarzutami po czym dyplomatycznie określili ich autorów odszczepieńcami i dewiantami. Kiedy natomiast zaginęła gwiazda XVII wiecznej sceny moralności Jean Philippe Nivelle wyżej wspomniei dewianci zostali postawieni w stan oskarżenia za rzekome uprowadzenie i pożarcie. Philp odnalazł się pare dni później w przybytku rozkoszy. Ten przykład wspaniale ilustruje bezsprzeczny fakt, że etyka to uschnięta gałąź nauki.